Nie zabierać się za modelarstwo, no może trochę przesadziłem. Może powinienem napisać "nie zabierać się za .... klejenie kabinki". Walcząc dalej przy Zlinie właśnie to ostatnio mnie spotkało. Podchodziłem do niej jak do jeża, kombinowałem na wszelakie sposoby jak dociąć, czym kleić etc, jak to później wyszlifować.
Najwięcej obaw budził u mnie wybór kleju. Sama ramka kabiny jest bardzo cienka, zastanawiałem się nad silikonem szklarskim, UhuPorem i cały czas odkładałem na bok CA. W końcu wybór padł własnie na ten klej. Obawy moje największe rodziło niebezpieczeństwo, że ta cholerna kabina zajdzie od środka oparami kleju i będzie jak to mawiają "po szpilu". W końcu się zdecydowałem na .... CA średni plus przyspieszacz.
Samą kabinkę dokładnie odtłuściłem, wymyłem od środka, raz jeszcze przetarłem benzyna lakową i przystąpiłem do klejenia. Czego ja się o sobie nie dowiedziałem w tym czasie ?, ileż inwektyw pod swoim adresem wystosowałem. Niby sprawa prosta dokleić kawałek "plastiku" do drewna. Tylko że tego "plastiku" miałem dokładnie jeden kawałek ( słownie - 1 ). Zrobiłem tak ; wypraskę kabinki przyciąłem w ten sposób, ze była swym obrębem większa od ramy o jakieś 5 mm z każdej strony. Nałożyłem ja na ramę, przytwierdziłem w miejscach kilku szpilkami modelarskimi i powoli wlewałem średnie CA natychmiast je traktując przyspieszaczem. I tak krok po kroku, milimetr po milimetrze. Później już tylko proces odcięcia naddatków, to zrobiłem Proxxonem i małą tarczą, szlifowanie do krawędzi ramy, znów Proxxon zgrubnie i wykończenie ręczne. W końcu po .... bardzo długim czasie proces klejenia został zakończony.
Zamocowałem też, jak widać serwa kierunku i wysokości, oraz wreszcie wkleiłem serwa lotek.
Teraz kombinuję nad zrobieniem goleni podwozia, pewnie jakieś alamunium lub laminata.
Chyba powoli się zbliżam do końca składania, jeszcze tylko później proces malowania dziada i w powietrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz