niedziela, 29 września 2013

Latanie w golfie.

Na zaproszenie zapraszających udaliśmy się dzisiaj całą ekipą TARNOGÓRSKICH LATAWCÓW  na gościnne występy w mieście że nie powiem Bytomiu. Impreza  odbywała się na terenie pól golfowych "Srebrne Stawy". Pogoda jak na zamówienie, publiczność dopisała, były zabawy z kijami golfowymi, były zawody latawcowe, było kilku muzykantów, zresztą grali bardzo fajnie. AA kiełbasa też była z grilla z kiszonym ogórem zresztą. Polataliśmy trochę ESAMI, motoszybowcami, Zbychu wszystko pięknie filmował z góry i największym wzięciem cieszyły się jego gogle FPV, praktycznie cały czas kolejka by trochę popatrzeć. Piotr pośmigał quadrokopterem. Ale najlepsza była .... trawa. Dla mnie coś fantastycznego, równa jak ....... i wysoka na całe 3 mm.
A co jest w golfie najważniejsze ? .
Otóż najważniejszym jest w golfie to, by gumka nie uwierała w kark.
Super popołudnie.










piątek, 27 września 2013

Zlin Z-50 walki część dalsza.

Dalsza część walki ze Zlinkiem. Kadłub już powiedzmy złożony. Teraz mnie czeka dopasowanie kabinki, wyposażenie w serwa, silnik. Prace wykończeniowe typu zastrzały pod usterzeniem, podwozie i wreszcie malowanie. Dnia wczorajszego dotarła też do mnie paczka z przedprodukcyjnym modelem halowym SU.
Foty Suki za jakiś czas. Wątek o budowie Zlina uzupełniony : http://motylasty.pl/totozlin.html

Nowe fotki dla zachęty.





Byle do końca.

czwartek, 26 września 2013

Zlin Z-50 - budowa modelu ruszyła.

Owoż donieść mi gawiedzi przyszło, iż budowa zapowiadanego zestawu Zlina Z-50 ruszyła, powiem więcej idzie nawet pełną parą. W modelu robię trochę poprawek, Marka - autora prototypu oszczędzać nijak nie  mam zamiaru i jak jeno się natknę na jakoweś błędy, wytknę jak nic. A na razie Marka pozdrawiam.
Przy okazji też zastanawiam się, czy całości mych netowych dokonań nie przenieść na ten blog. Pisanie na dwóch stronach powoli zaczyna być męczące.
Parę fotek z budowy :





Pełna relacja, a raczej jej początek pod adresem http://motylasty.pl/totozlin.html
Z biegiem dni pojawiać się tam będą kolejne fotki i opis. Myślę, że w przeciągu około dwóch, no powiedzmy trzech tygodni uda mi się zakończyć relację i dokonać oblotu. Tym bardziej, że w kolejce czekają nowe "cuda-wianki".

środa, 18 września 2013

Fotograficznie - atmosfera

Zastanawiałem się na ile nie ingerując w treść, a jedynie gmerając w formie jestem w stanie zmienić, czy też może raczej wpłynąć na odbiór obrazu. Nie wiem na ile ów eksperyment mi się udał. Chętnie wysłucham głosów innych, o ile ci inni się odezwą. Cały czas jak widzę,  piszę chyba jedynie dla samego siebie. Posłużyłem się jedną fotografią, dość trywialną zresztą, ot ruiny kiedyś "złapane" w obiektyw w trakcie wędrówek po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. To samo ujęcie. Oczywiście można sfotografować to samo drzewo, raz latem, raz jesienią, zimą i wiosną. Pora roku, światło, cień, kolor zmienią sposób postrzegania. Chodziło mi jednak o coś innego, o wydobycie, czy też może zasygnalizowanie uczuć bardziej przyziemnych, uczuć typu złość, radość, strach etc. Wdzięczny będę za ocenę, krytykę.









poniedziałek, 16 września 2013

Dwa razy się nie wchodzi - ciąg dalszy.

Skończyłem gada, powiem więcej skończyłem, oblatałem, okleiłem, polatałem i jestem..... mega zadowolony. Pomny doświadczeń z poprzednim Soliusem w odruchu pierwotnym chciałem wprowadzić kilka zmian, może nawet istotnych. A to wklejenie w natarcie pręta węglowego celem owegoż natarcia wzmocnienia, a to klap dorobienie. Ostudziłem jednak swe zapały, wszak pogoda jeszcze powiedzmy lotna, czasu u mnie nie za wiele. W sumie prace nad modelem skończyłem w ciągu pięciu dni, no może bardziej długich wieczorów.

Wprowadzone usprawnienia i zmiany w stosunku do modelu poprzedniego :
  • zdania jednak nie zmieniam, uważam nadal, że sposób mocowania serw w ogonie, a raczej późniejszy mało komfortowy dostęp do nich to masakra, znów poszerzałem otwory pod okablowanie., 
  • wzmocniłem krawędź natarcia statecznika pionowego poprzez wklejenie pręta szklanego,
  • usztywniłem kadłub w części przedniej wklejając łącznik plastikowy i balsową podłogę pod regler,
  • tym razem do klejenia całości zastosowałem UHU POR wspomagany CA - bardzo trafna kombinacja
  • krawędzie natarcia oraz spód kadłuba wzmocniłem oklejając taśmą TESA ( Castorama ) 
Jako napęd zastosowałem Turnigy 3536 1300 kv z łopatami 10x6, ta konfiguracja na siłowni dawała pobór prądu w szczycie ok 46 A oraz ciąg statyczny ok 1600. Przy wadze modelu do lotu ok 1330 g. ideał.
Model od dołu został dodatkowo prócz naklejek fabrycznych oklejony foliami Oracal celem odróżnienia dolnej od górnej powierzchni. Tutaj moja mała dygresja, o ile EasyGlidera tej samej firmy dało się bez problemu malować MOTIPAMI, to tym razem malowanie odpada. Jak widzę samo tworzywo, z którego "lali" ten model w dotyku różni się od gliderowego. Pomimo tego, że przed malowaniem mocno model odtłuściłem acetonem próby malowania zarówno MOTIPEM jak i TAMIYAMI spełzły na niczym.
Farby przy byle dotyku odchodzą dosłownie płatami. Jedynie jakoś udało mi się pomalować od środka kabinkę. Wszak jest zaklejona, więc kontaktu z nią nie ma :)
Polatałem ostro, ale o wrażeniach z latania następnym razem.











poniedziałek, 9 września 2013

Zlin Z-50 Marka Rokowskiego

W trakcie urlopu mazurskiego w rozmowie z Markiem Rokowskim  http://www.napolskimniebie.pl/ padła propozycja budowy, opisania, oblatania i zrecenzowania nowego modelu. Cóż, jako ze leń mnie ostatnio dopadł i jakoś nijak nie mogę się w sobie zebrać, by coś nowego "od siebie" dać, postanowiłem się podjąć. Dotarła do mnie po kilku dniach paczka. W środku wycięty Zlin. Oczywista zaraz pogrzebałem po necie, by jakieś fajne malowanie mu dobrać. Myśl pierwsza - Żelazny, ale jako, ze już trochę modeli w tym malowaniu lata, przeto szukając dalej natrafiłem na malowanie Red Bull.




Prócz tego oczywiście przewaliły mi się przez monitor i inne malowana, a to Honda, a to jakieś typowo aeroklubowe. W tej chwili się waham, wybór jednak chyba będzie po stronie RB. Natenczas paczkę rozpakowałem, zbieram jakieś rysunki, by zebrać przed zabraniem się za budowę trochę dokumentacji. Paczka doskonale zapakowana, we wnętrzu wszystko poukładane i zabezpieczone. trochę elementów z EPP, komplet kółek, waku wydmuszka z maską silnika w dwóch częściach, owiewka pilota, węgle, druty, kilka elementów ciętych laserowo ze sklejki. Właściwie chyba wszystko, co potrzebne  do zbudowania modelu.



Za dni parę zabieram się za budowę, jak tylko uporam się z innymi obowiązkami. natenczas serdecznie Marka pozdrawiam :). O fakcie tym oczywiście powiadomię w miejscach ku temu stosownych.



wtorek, 3 września 2013

Dwa razy się nie wchodzi...

...ponoć do tej samej wody. A co tam, postanowiłem zasadę tę złamać, kaloszki założyłem, pelerynkę poprawiłem i ..... Fakt, nie trawię robić drugi raz tego samego modelu. W tym przypadku jednak jest inaczej, Solius tak mnie się spodobał, że postanowiłem mieć takowego. Tym razem paczka przyszła aż zza granicy, znaczy z Sosnowca. Zanabyłem metodą zanabycia skuszony bardzo atrakcyjną dla mnie ceną. Karton solidnie zapakowany w drugi karton, w środku jeszcze parę drobiazgów dodatkowych. Robię dla siebie, przeto też to co robię, jakoś opiszę, doświadczenie z pierwszym Soliusem mam nadzieję cały proces twórczy uprości. Oczywista wprowadzę zmian troszkę, model otrzyma malowanie stosowne, nie tylko same naklejki. Zastanawiam się też nad zaimplementowaniem dodatkowych klap w skrzydłach, jakiegoś oświetlenia. Zobaczymy. Jak na razie rozpakowałem i się przyglądam, nacieszam oczęta swe kaprawe. Dodam, że o ile pamięć mnie nie myli, ostatnio zanabyłem dla siebie coś latającego jakoś tak w 1995 roku. Szmat czasu.




Relacja z budowy, czy też składania niebawem.

Mazurskie klimaty RC


Jakoś klimaty wodne mnie nijak opuścić nie chcą. Trawiony chęcią pomoczenia się jeszcze, ba nawet pożeglowania, zaś z drugiej strony umęczon sumienia mego odznakami, że modelarstwo leży odłogiem, postanowiłem połączyć oba te bieguny. Czas jakiś temu, będzie już ze dwa lata dostałem od znajomego ( tam zaraz dostałem, ot zabrałem mu ) zabawkę RC pływającą , znaczy mały jachcik. Ot zwykła chińska popierdółka. Zapakowałem w nadajnik baterie, pojechałem nad wodę i .... nie działa. Powiedzmy, że jest to jedna z form kretyństwa nabytego, nawet w domu nie sprawdziłem czy działa, czy nie, tylko od razu srooo z tym do wody. Jakoś mnie tak ruszyło dni temu parę i porozkręcałem jachcik. Okazało się nagle, że odbiornika, co to miał być do niego dedykowany w środku nie uświadczyłem. A jako, że leży mnie w szufladce jakowyś Jeti, a i kwarc się znalazł, przeto zaraz to wszystko zmontowałem i .... działa.
Czekam teraz na stosowna pogodę i odrobinę czasu by pognać nad wodę i trochę spróbować pożeglować tym maleństwem. Boję się tylko że mnie to wciągnie :).




Łódka ma około 90 cm wysokości od topu masztu po kil, w środku dwa duże serwa, powinno pływać.