Co nie znaczy, że te dni ostatnie spędziłem na "nicnierobieniu", coś tam jednak pogmerałem.
Powalczyłem z BeEmPem, stąd i tytułowe relanium i wódka. Bo też i żaden maniak plastiku mnie nie powiedział, że do maskowania taśmą właśnie oba te wymienione specyfiki są jak najlepsze, po to by nie popaść w nerwicę. Fakt nieraz stosowałem taśmę maskująca, ale stosowałem ją w modelach gabarytowo znacznie większych. Teraz mnie przyszło maskować powiedzmy sobie szczerze maleństwo. Z racji przejść ostrych i prostoliniowych postanowiłem użyć taśmy Tamiya. Zanabyłem 6 mm, o ile samo maskowanie nie stanowiło problemu, o tyle wpadłem na pomysł genialny i dodatkowo maskowałem maskolem Humbrola.
Zabawa pojawiła się w momencie zdejmowania tych masek, tez mnie pokusiło na ten maskol.
K...wy latały przy zdejmowaniu jak skowronki po modelarni. Model maskowany dwuetapowo, wszak malowany w trzy barwy. Pierwsza maska po jasnozielonym.
Wpierw nakładałem taśmę Tamiya ciętą na małe odcinki, większe powierzchnie maskowałem szeroką taśma malarską, miejsca w których wydawało mi się, że nie dam rady taśmować kryłem maskolem. Cały czas przy tym kontrolując pracę poprzez porównywanie tego co robię z fotografiami. Najgorsze było maskowanie wieży, kupa tam drobnicy i bałem się cały czas by czegoś przy okazji nie połamać.Model został pomalowany ciemniejszą zielenią.
Jako że całość malowana Humbrolami, odczekałem dwa dni aż dokładnie wyschnie i zabrałem się za maskowanie ciemnej zieleni, by resztę modelu pokryć czarnym. Znów zabawa z wieżą, masakra i kolejny raz pomagałem sobie maskolem Humbrola. Używam tego specyfiku od lat, ale chyba przyjdzie czas poszukać takowego środka innej firmy. Maskol humbrolowy się fatalnie odrywa, bywa że potrafi w trakcie odrywania "zabrać" ze sobą drobne elementy, z drugiej zaś strony położony cienką błonką oderwać się nie chce.
I tu własnie przychodzi czas na wódkę i relanium. Zrywanie masek i strach przed tym co ujrzę, wszak obawy me rodziło to, czy przypadkiem farba nie podlazła gdzieś w trakcie malowania pod taśmę. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Po zerwaniu całego tego maskowania pojawił się w całej krasie :) W porównaniu z fotografiami wozów oryginalnych jasna zieleń tego kamuflażu wydaje mi się zdecydowanie za jasna. Ale nie ma tego złego, wszak pójdą na to filtry i "łosze", wiec całość i tak ściemniej. Położyłem pierwszą warstwę Sidoluxu i zabrałem się za malowanie drobnicy na modelu, typu łopaty, wyrzutnia granatówdymnych etc. Znów maskowanie Maskolem głównie w okolicach peryskopów. Teraz czas na kalki, kolejny Sidolux i zabieram się za filtrowanie. Postanowiłem jednak tego egzemplarza mocno nie brudzić. Oczywiście nie ma przypominać wozu, który dopiero wyjechał z salonu, ot trochę, a może raczej troszeczkę śladów eksploatacji, lekko przykurzony, ślady rdzy na gąsienicach i nic poza tym.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz