Wreszcie jakoś tak zebrałem się w sobie i wyjąłem dziada z pudełka, odkurzyłem, pooglądałem kolejny raz utwierdzając się w tym, iż to badziew totalny, mierna podróba.
Cóż skoro powiedziało się A. Z oporami z początkiem weekendu zabrałem się za pracę, obrobiłem kółka, poskładałem wannę podwozia, rozpocząłem sklejanie wieży.
Praktycznie więcej w tym wszystkim szpachlowania i szlifowania,
niż samego klejenia.
Ale uparłem się, strasznie podoba mi się sylwetka tego czołgu, a poza tym występuję u mnie symptomy "plastikaria imbecile", czyli niedoboru nitra, zapachu kleju do plastiku, łapami mi trzęsie, mam urwany i płytki oddech, senne majaki i inne objawy choroby cichych głupków.
Zima idzie, muszę kilka nowych plastików do gablotki wsadzić, latające mogą zaczekać.
Policzyłem tez pudełka z modelami do zrobienia, łoś qrde :), w tym tempie to ja je poskładam za jakieś 200 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz